Flaga Ukrainy na ciemnym tle
Strona główna » Wojna to stan umysłu

Wojna to stan umysłu

W chwili, gdyż piszę te słowa, za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Sformułowania „wojna”, „agresja zbrojna”, „operacja militarna” odmieniane są w ostatnich dniach w mediach przez wszystkie przypadki. To takie dziwne i straszne słowo… „wojna”. Powtarzam je sobie w głowie kilkanaście razy, staram się wsłuchać w jego brzmienie, posłuchać czym dokładnie we mnie rezonuje, jakimi odcieniami uczuciowymi i znaczeniowymi.

Przede wszystkim uświadamiam sobie, że to termin, który towarzyszy mi i prawdopodobnie niemal wszystkim Polakom, od najmłodszego dzieciństwa. Wybrzmiewał w opowieściach dziadka i babci. Mój dziadek brał udział w II Wojnie Światowej, moja babcia cudem ocalała z rzezi wołyńskiej. Ich opowieści, dziwne dla mnie i niepojęte – bo tak bardzo odbiegające od mojej codzienności – towarzyszyły mojemu dzieciństwu niczym mroczne baśnie. Potem wojna objawiła mi swoje oblicze historyczne – podczas szkolnych lekcji historii, w podręcznikach tego przedmiotu i na kartach czytanych książek uobecniała się w postaci dat, liczb, relacji świadków, wielkich dramatów ludzkich, przede wszystkim zaś jako pewna stała zmienna ludzkiej kondycji. Jeśli się zastanowić to wojna, w tej czy innej postaci, stale towarzyszy ludzkości. Stan pokoju to tylko przerwa między wojnami.

W ostatnich dniach o wydarzeniach na Ukrainie rozmawiałem z wieloma ludźmi. Są smutni, przygnębieni i przestraszeni. Tak jakby jakieś widmo, o którym wszyscy słyszeli z opowieści wyszło wreszcie z lasu i nawiedziło naszą ludzką wioskę. Jak sobie z tym poradzić? Jak podejść do tego doświadczenia, żeby ochrocnić siebie, ale przy tym nie zlekceważyć ludzkiego dramatu, jaki rozgrywa się na naszych oczach i tuż za naszymi granicami?

Po pierwsze trzeba sobie uzmysłowić, że to, co się dzieje to już drugie w ostatnich latach istotnie memento przypominające nam o naszej ludzkiej kondycji. Pierwszym memento była pandemia. Ludzkie życie zawsze było narażone na kaprysy przyrody, bakterii, ale także na demony, które czychają w naszym wnętrzu. Bardzo łatwo jest myśleć sobie, że to ten zły Putin, a wczwśniej zły Hiller i inni tyleż odosobnienie, co groteskowi frustraci oraz mitomani. Ale zastanówmy się dobrze: czy wódz Rosji tak bardzo odbiega charakterem od zwykłego człowieka? Na codzień spotykam wielu frustratów i mitomanów, którzy od tyrana obecnie atakującego Ukrainę różnią się tylko tym, że nie mają do swojej dyspozycji armii.

Uważam, że to co się aktualnie dzieje i co prędzej czy później się skończy należy zagospodarować etycznie i refleksyjnie. Jest ważne, żeby angażować się w bieżącą pomoc dla Ukrainy – i bardzo dużo Polaków to teraz robi. Zamiast rozpaczać i trwożyć się, trzeba działać, to pomaga, to ma funkcję teapeutyczną. Ale równie ważne, a może ważniejsze, jest wyciągnięcie wniosków. Tyrani, gotowi rozpętać wojnę w tej czy innej postaci, są pośród nas, możne nawet czają się w nas samych. Nie pozwólmy, żeby dochodzili do głosu. Nauczmy się rozpoznawać stan umysłu, który tyranię umożliwia i zastanówmy się jak żyć ze sobą, jak się komunikować (także w wymiarze międzynarodowym) i jak wychowywać nasze dzieci, żeby temu przeciwdziałać.

Uważam, że ten stan umysłu objawia się między innymi w braku szacunku do granic w postaci krzywdy, intymności i wartości wyznawanych przez drugiego człowieka. Objawia się także w egotyzmie, w ramach którego ktoś swoje potrzeby, wartości i priorytety stawia na pierwszym miejscu kosztem potrzeb, priorytetów i wartości innych ludzi. Następnie objawia się w braku rzeczywistej woli wypracowania procedur i atmosfery, które umożliwiałyby życie obok siebie pomimo naszych różnic. Wreszcie objawia się także po drugiej stronie, mianowicie w strachu przed stawianiem granic osobom, które przejawiają powyższe skłonności. Boimy się narazić, boimy się konsekwencji społecznych, towarzyskich, finansowych, dajemy się w ten czy inny sposób zmanipulować czy zastraszyć – w ten sposób na codzień współpracujemy z potencjalną wojną.

Dlatego pierwszą zasadą, jaką chciałbym tu sformułowąc, pierwszą zasadą nowoczesnego pacyfizmu jest: nie współpracjój z wojną. Nie daj się zastraszyć, nie ulegaj fake-newsom (na przykład nie pędź na stację bęzynową, bo ktoś, gdzieś rzucił uwagę, że będą kłopoty z benzyną), nie nakręcaj emocji, bądź rozsądny(-a), zachowaj spokój, zastanawiając się jak możesz pomóc, stawiaj granicę osobom, które są skłonne ją przekraczać, troszcz się o dobre relacje z innymi ludźmi, o ich potrzeby i poczucie bezpieczeństwa, miej świadomość własnych ograniczeń.

Wielu umocnień!